Wymarłe życie w górnym biegu rzeki Odry
By Město Odry In Aktualnie, UncategorizedKiedy byłem poproszony, abym wykładał na tym sympozjum o wymarłym życiu na górnym biegu rzeki Odry, przemyślałem czy zacząć poszukiwać w literaturze naukowej, czy raczej powiedzieć coś z własnego doświadczenia i wiedzy osobistej. Pierwszą myśl odrzuciłem bez zastanowienia. W literaturze naukowej informacje może znaleźć każdy sam i według własnych wyobrażeń. Zacząłem wtedy przemyśleć o własnym życiu w związku z Odrą i co w życiu w jej bliskości zainteresowało mnie.
W roku 1946 z rodzicami przeprowadziliśmy się do Nových Oldřůvek, które są kawałek z górki na Barnovski most do miejsc, gdzie już ma rzeka wystarczającą siłę, aby w okresie, kiedy jej koryto w pełni wzbudzało szacunek. Przyszliśmy z Valašska, mieliśmy tam co prawda Bečvę, ale była ona daleko. Mieszkaliśmy na grzbiecie w kierunku granicy ze Słowacją. Według opowiadań matki, Odra ją bardzo przyciągała. W Oldřůvkách mieszkali też jej trzej bracia ze swoimi rodzinami. Pobliską wioską po prądzie rzeki był Barnov. Ciągnął się względnie wąską doliną, tutejsza kraina rodzinne Beskidy trochę przypominała. W miejscach, gdzie Barnov zaczynał, teraz rozkłada się barnowski zbiornik. Tu Odra kończy swoją trzydziestojedno kilometrową zygzakowatą wędrówkę przez obszar wojskowy Libavá, w którym ma źródło.
Z Barnova pochodzili rodzice mojego ojczyma z którym matka poznała się w Nových Oldřůvkách, kiedy się rozeszła z moim tatą. Nowy ojciec wrócił z wojny a jego rodzice się po wygnaniu, lub jeśli chcecie przemieszczeniu rdzennej ludności niemieckiej, do Oldřůvek przeprowadzili. Barnov został opuszczony. Osierocona wioska ze wszystkim wyposażeniem i ogrodami przyciągała na wyprawy a ponadto ojczym miał z nią swoją więź. Droga do Barnova się wiła około Odry i według matki i wujków była zawsze łączona z łowieniem raków i pstrągów. Dla młodych ludzi z valašskich gór była rzeka wielką atrakcją.
O okresie moich dziecięcych latach, oczywiście za dużo tego nie pamiętam. Chętnie słuchałem dorosłych, opowiadania starszych o przeszłości mnie zawsze interesowało. Matka wiele razy wspominała, szczególnie kiedy później te miejsca, które szybko zabrał powstający obszar wojskowy, odwiedzaliśmy. Pokazywała mi, gdzie w pobliżu Barnowskiego mostu, ze swoimi braćmi rękoma łapali pstrągi. Z zapartym tchem macali korzenie drzew, pod którymi się ryby najczęściej schowały. Od tego czasu w Odrze upłynęło dużo wody. Rzeka oczarowała i mnie. Na wędrówkach koło jej biegu strawiłem mnóstwo wolnych chwil, ale też dużo czasu w sprawach biznesowych i polowaniach jako pracownik lasów i gospodarstw wojskowych.
Rzeka Odra pod Olejowicami
Nie umiem pływać. O to bardziej na mnie huczy prąd nie skrępowanej wody przy wiosennych powodziach, działa i budzi mój szacunek. Prąd ciemnej, zielononiebieskiej wody wali się gdzie chce i toruje sobie nowe drogi doliną obszaru wojskowego i nikt jej w tym nie broni. Podczas gorącego lata jest to znów pełzający strumyk z meandrami zacienionymi bujną roślinnością, która daje chłodzący cień. Również i cicho. To przerywa tylko szczebiotanie drobnych ptaków, bulgocząca woda i czasami trzask połamanych gałęzi odskakującą przestraszoną zwierzyną, która tu chętnie odpoczywa. Czasami spotkam spokojnie chodzącego bociana czarnego lub nieruchomą czaplę, która uparcie obserwuje coś w wodzie przed sobą. Czasami się zabłyszczy lecący zimorodek. I teraz, kiedy tylko mogę, wracam się nad Odrę i ciągle znajduję coś nowego.. Czasami prąd odsłoni kawałek dawnej przeszłości w postaci wyrzuconego przez wodę przedmiotu lub jego cześci.
Częściej znajduję ślady po działalności ludzkiej. W domu potem szukam w starych mapach, swoim archiwum i szukam w notatkach z rozmów z moimi niemieckimi przyjaciółmi, ich rody tu żyły stulecia. Porównuję możliwe powiązania z zżółkłymi i często uszkodzonymi fotografiami i składam strzępy mozaiki życia, po którym śladów szukać ciężko. A ciężkie było i życie ludzi, którzy około Odry w przeszłości żyli. Przez ten czas nauczyli się rzeki słuchać, rozumieć jej, nie gwałcić a bardziej szukać drogi, jak by im woda pomogła ułatwić życie. Wiele razy im rzeka pokazała swoją siłę i gwałtowność, tak starali się z nią wychodzić w dobrym. Przy swoich interwencjach do przyrody, nasi przodkowie kierowali się doświadczeniem swoich ojców i dziadków i szukali takich rozwiązań, które będą korzystne i nie dojdzie do szkód, które potem będą musieli naprawiać. Dla tego twierdzenia znalazłem wiele dowodów. Potrzeba tylko się dobrze patrzeć, nie śpieszyć się i trochę się wczuć do ich życia. Specjalnie mówię naszych przodków. Czego nienawidzę, to dzielenie historii na naszą historię a jakąś Sudecką, nam odległą historię. O jej nieprzekręconym obrazie dowiadujemy się szczególnie w ostatnich latach i ważne jest ją brać jako nieodłączną cześć przeszłości nas wszystkich. Właśnie złamanie rozdzielnego rozumienia historii obszarów tutejszych Sudetów pomogło mi od byłych rodaków dostać wiele materiałów o wymarłym życiu około Odry. Ich rodzinne archiwa pomogły mi odsłonić wiele tajemnic, którym przyroda i rzeka wspólnie zakryły przeszłość.
Na górnym biegu Odry właśnie, widać siłę przyrody, jak potrafi zakryć ślady czynności ludzkich. Tylko ta czynność nie może przekroczyć pewnych granic. Tego na szczęście w ciągu swoich wędrówek nie zauważyłem. Swoje osady już w dawnej przeszłości zakładali ludzie przede wszystkim na brzegach cieku wody jako takich. Odra nie mogła być wyjątkiem. Tylko osadnicy w tym przypadku byli bardzo ostrożni. Jedynym wyjątkiem były Vojnovice. Wioska ta dotykała się Odry bezpośrednio. W rozległych lasach od źródła w dół nieśmiało powstawało i znikało życie v małych osadach, o których nie zostało wiele informacji. Dokładniejszy przegląd z potwierdzonymi informacjami mamy aż z okresu niemieckiej kolonizacji, z pierwsze połowy XIII stulecia.
Największy rozmach w odbudowie starszego, lub zakładania nowego osiedlenia nastał pod patronatem olomouckiego klasztora Hradisko i później olomouckiego biskupa. Głębokie lasy nie mogły zostać jen tak, aniżeli by nie przynosiły żadnego użytku. Powstawały osady górnicze, kolonizatorzy zaczęli z pasterstwem, hodowlą bydła i zbudowali fundament gospodarce górniczej. Skaliste podłoże z względnie biedną glebą im tej czynności nie ułatwiało. Mimo to było rolnictwo głównym źródłem utrzymania. Hodowane bydło trzeba było karmić a odległość obszaru zmusiła rolników, aby wszystko co potrzebne hodowali sami. Szorstkie warunki nauczyły ich zrozumieć, co rośnie a po co opłaca się przebyć długą i męczącą drogę na Hanou. Z innych roślin wiodło się przede wszystkim lnu, jego uprawa i następujące opracowanie pomagało przy utrzymaniu. Był to biedny i szorstki teren twardych i pracowitych ludzi.
Strumień Smoleńskiego
Podczas wypraw po miejscowych lasach wielokrotnie spotykam nieskończone bariery z kamieni, wyzbieranych z mało urodnych pól. Tą pracę bardzo dobrze znam z młodości kiedy często przebywałem na Valašsku. Były to niekończące się zmagania z przyrodą a praca nie była nigdy gotowa. Jako dzieci ciągnęliśmy kosze kamieni i wysypywaliśmy je na krawędzi wąskiego pola. W lasach poznaję pasy tych bywałych pól, które się ciągnęły po warstwicy. Kamienista gleba szybko wysychała na nachyleniach, dlatego potrzebowała ciągłej opieki. W lesistych terenach lub blisko byłych pól, które są teraz zalesione, znajduję głębokie przywozy, które zostały po końskich wozach osadników. Woda deszczowa pomogła w ich pogłębianiu. Później musieli sąsiedzi pomóc drogi naprawiać.
Na resztkach kamiennych ścian domów wymarłych wiosek szukam, który dom był postawiony z łamanego kamienia a kiedy był kamień przywieziony na drodze powrotnej z pola. Kto kiedyś z kamienia coś postawił, przyzna mi rację, że nie jest w ogóle łatwe niekształtne kamienie poukładać na glinianą zaprawę do ścian, która będzie jako ucięta. Czapki z głów przed zręcznością i dokładnością ówczesnych budowniczych. I te niemożliwie wielkie ilości kamieni, które musiały końskim, często i krowim ciągnięciem na budowy domu przywieźć. Ogólnie była na budowie chlewu i budynków gospodarczych związanych z hodowlą bydła, zwracana większa uwaga niż przy stawianiu budynków mieszkalnych. W skrócie można powiedzieć, że tutejsze domy miały w większości kamienną część z mieszkalną częścią z cegieł, palonych w prymitywnych miejscowych tzw. cegielniach polnych. Domy miały najczęściej dach z łupków, które się tu znajdują w wielkich ilościach. W dzisiejszych czasach ciężko możemy sobie wyobrazić, ile pracy kosztowało w ogóle przeżyć zimę. Praca na polu, opiekowanie się bydłem, ciągłe utrzymywanie domu, jego przebudowy i modernizacje, martwienie się o zabezpieczenie rodziny, to był codzienne życie tutejszych obywateli.
Równocześnie ludzi potrafili wygospodarować czas na klubową czynność, która była tu zadziwiająco bogata. Jeśli miałbym określić, który klub był najbardziej poważany i bez którego się nawet ta najmniejsza gmina nie obeszła, była straż pożarna. Otwarte światło, chlewy i stodoły z sianem i słomą, to wymagało klub strażacki, remizę i młodzież której była poświęcana maksymalna uwaga. W każdej gminie był przynajmniej jeden zbiornik przeciwpożarowy. Czasami to było i więcej małych stawów nad sobą. Te pomagały dopełniać studnie tak bardzo potrzebną wodą, szczególnie dla bydła.
Mimo obciążenia pracą tutejszych obywateli, znalazłem zapisy o organizacji dużych ilości różnych uroczystości miejskich, często związanych z dotrzymywaniem ludowych tradycji. Jako przykład wspomniał bym coroczne wiosenne objazdy pól z poświęceniem przyszłej urody. Większość uroczystości zaczynała przed pomnikiem poległych z I. Wojny światowej, który stał w każdej wiosce, lub przed miejscową kapliczką, gdzie była tablica upamiętniająca z imionami zmarłych. Z tych uroczystości zachowały się liczne fotografie. Jeszcze chciał bym wspomnieć, że świadkowie którzy mieli możliwość porównać podobne wiejskie uroczystości na Hane twierdzą ze tutejsze uroczystości były mniej kolorowe i nie były tak wesołe jak „tam na dole”. Było to dane innym składem obywateli i może innym charakterem województwa.
Ze wszystkich rzeczy które mają związek z gasnącym życiem w górnej cześć Odry, gdzie znajduje się współczesny teren wojskowy, mnie najbardziej przyciągały młyny wodne. Właśnie one w odróżnieniu od wiosek były budowane w wąskim sąsiedztwie rzeki. Wyrafinowane i solidne budynki, często z długa historią, często z niemożliwie długimi ciekami z prawie zerowym spadkiem, to były naprawdę dzieła mistrzów. Częścią większości młynów był tartak. Kraina była bogata w drzewa i jeśli było niezbędne zaproponować coś trochę równinnej Hane, tak to były też drzewa i produkty z nich, przede wszystkim drewno. Młyn pracował w większość czasu na potrzeby miejscowe i siekał potrawę dla zwierząt hodowlanych. Czasami nie chodziło o młyn, jak na początku myślałem, ale o prasę olejową. Lub o kombinacji wszystkich wyżej wymienionych czynności.
Rzeka Odra przy olejowickim młynie
Pewną konkurencją dla wodnych młynów były młyny wietrzne, które były niezliczone. Próbowałem je kiedyś policzyć, ale szybko się poddałem. Wiatraki były drewniane, baraniego typu. Szybko się psuły, czasami jakiś spłonął. Tylko trzy młyny były murowane, holenderskiego typu. Jeden z nich jest zachowany, stoi w mieście Libava. Kiedy mówię o konkurencji, tak jako świadectwo przedstawiam, że w roku 1828 Josef Polzer z Velké Střelné złożył wniosek o pozwolenie na budowę młyna. Swój wniosek argumentuje tym, że młyn wodny cierpi niedostatkiem wody. Pozwolenie na budowę było mu uznane, na koniec i tak młyna używał tylko na siekanie potrawy. Muszę dodać , że ok. roku 1930 zaczęto na tutejszym obszarze rozprowadzać elektryczność. Na początku nieśmiało, w gminach były zakładane spółdzielnie lub stowarzyszenia elektryfikacyjne. Tu miały i młyny swoją rolę. U wielu z nich była postawiona turbina, która dostarczała prąd dla nowoczesnego wyposażenia młyna lub części wsi. Z zasady przy tym dochodziło i do większych przebudowań młyna i upraw młyna i upraw cieku i stawów na nich postawionych.
Abym był przynajmniej trochę konkretniejszy, opiszę na koniec te młyny, które leżały bezpośrednio na Odrze, od źródła po Barnov. Już po niecałych trzech kilometrach swojej drogi napędzała Odra mały tartak, który stał pod kilkoma domami w osadzie Lieselsberg. Osada jest znana już od roku 1713. Następnie były trzy młyny, które były zupełnie osamotnione. Stały bardzo blisko Odry i do swoich wiosek miały naprawdę daleko. Schindelmühle który był tak naprawdę tartakiem, był zapisany, tak samo jak młyn Schwarzów pod nim, do katastru Varhoště. Najniżej położony był ten z Novej Vsi a ostatnim właścicielem był Lotar Rösner. Do młyna należała i piękna kapliczka. Niżej, z prądem, Odra napędzała tzw. tartak Drexlera i pomagała rozkręcić koło młyna z Velke Střelne, mimo iż początkowo młyn był uzależniony od wody ze Střelenskiego strumienia. Jego historia zaczęła się gdzieś po roku 1280. W roku 1698 jego właścicielem było zwierzchnictwo i był wyposażony w dwa koła. Chyba kilometr od niego stał młyn w posiadaniu Olejovicích. I tu była wioska od młyna względnie oddalona na górze blisko drogi na Libave. Przeszłość młyna dokładnie opisała córka ostatniego właściciela Gerlinde Löb. Powstanie młyna datuje przed rokiem 1581 i mimo innych szczegółów pisze, że w roku 1914 była na rzece Odrze tak wysoka woda, że uderzała do okiennych szyb. Dlatego, że to miejsce dobrze znam, nie umiem sobie taką ilość wody wyobrazić. Tu wróciłbym się do przestawionej wzmiance, że miejscowi umieli z wodą współżyć. Nie tylko u młyna znalazłem na końcu działki między domami i biegiem wody, kamienne murki, z większych kamieni i bez zaprawy. Kiedy przyszła większa woda, przekroczyła kamienny mur i za nim już była względnie spokojna. Przeciekała dworem i chlewem a kiedy w rzece poziom wody opadł, znikała. Zostało tylko błoto, które się z łatwością wymiatało i zwierzęta mogły się wrócić. W ogrodzie lub w ogródku, były szkody zupełnie niewielkie.
Rzeka Odra nad Nowowiejskim młynem
Potem daleko żadnego młyna nie było. Aż na zbiegu Odry, Libavskiego i Plazskiego potoku zaczyna bardzo długi napęd Zigartickiego młyna. Do zmienionego zbiegu jest odra bardzie potokiem. Jeśli chcielibyśmy bez informacji, wskazać która woda jest Odrą, wahalibyśmy na pewno. Są tak samo wielkie, do końca potok Libavski wydaje się być większy. Ze względu na to, że Odra biegnie z lasu, miała bardziej regularną i wydatną wodę. Od tego miejsca jest Odra prawdziwą rzeką. Zigarticki młyn był znany już w XVII stuleciu. Na napędzie można znaleźć resztki jego pierwotnej budowy, kiedy dom był z drewna. Aż po pożaru był postawiony nowy młyn z kamienia i cegieł. Tutejszy młynarz utrzymywał się z rolnictwa tak jak inni młynarze.
Niżej pod młynem ciągnie się niecałe trzy kilometry długa terasa około Odry. Tutaj znalazłem następne dowody o wykorzystaniu rzeki. Na zakręcie znajduje się ruina budynku a wzdłuż drogi prowadził długi kanał. Miedzy kanałem i korytem była w ziemi, na głębokości około 30 cm, pióra poprzeczne z wiązanki łodyg zakryte kamieniami. Tak właśnie była cała przestrzeń nawadniana. Z powodu częstych powodzi rolnicy używali równej doliny do produkcji siana. Znalazłem też małe kamienne wywyższenie, na którym były resztki drewnianego budynku. Była to stodoła na siano. Następne były wspominane już Vojnovice z młynem i turbiną, którą pomagał rozkręcać przystawiony napęd z Odry. Uzupełniał on wcześniejszy napęd z potoku od Staré Vody. Jak było zrobione skrzyżowanie potoków również nie udało mi się dowiedzieć. Niższą częścią wioski wiódł długi kanał, który odprowadzał wodę z młyna i pomagał przy powodziach.
Zaraz za Vojnovicemi zaczął również bardzo długi ciek Korseskova młyna. Młyn był na skalisku blisko wody i składał się z wielu budowli. Był tu również warsztat kół młyńskich, których produkcją zajmował się Korseska. Dalej był młyn ze Šumvaldu, dziś Podles, z dwiema turbinami. Prawie naprzeciwko stał Rudoltovicki młyn, również z turbiną, która dostarczała elektryczność niższej części Rudoltovic. Był tu i tartak i lniana prasa olejowa. Przed swoim zamknięciem został młyn dokładnie przestawiony. Dalej dostalibyśmy się do młyna ze Starych Oldřůvek. Również do niego mieli z wioski względnie daleko. Przy baranowskim moście stał wielki Novooldřůvski młyn z tartakiem. Barnovski most jest pamiątką miejscowego znaczenia. Był postawiony w roku 1908 i jest pierwszym żelbetonowym mostem całego rejonu. Ostatnim młynem, bardziej tartakiem z produkcją gontów, był Barnovski młyn. Od Novooldřůvskiego młyna był na rzut oka. Tu była dolina Odry już bardzo szeroka. Mimo to, według zapisów w roku 1914 przy powodzi, która była wspomniana już przy okazji młyna Olejovickiego, woda osiągała wysokości blatu stołu kuchennego.
Dalej jest obecny zbiornik, za którym Odra opuszcza obszar wojskowy Libava. Na wspominanych trzydziestu jeden kilometrach drogi od źródła stała się z niej solidna rzeka. Jeśli miałbym powiedzieć o następującym rozwoju siedlisk, nie ma specjalnie o czym mówić. W roku 1946 buli rdzenni obywatele wygnani, nowi przybysze nie zatrzymali się na długi, dlatego, że w roku 1947 był tu ustanowiony obszar wojskowy, Żołnierze mieli swoje wyobrażenia o wykorzystaniu krainy. Na szczęście przy swych działaniach dali Odrze wolność a ta zaczęła żyć swoim życiem prawie bez ingerencji ludzi. Rzece to pomogło i na pewno to odpowiada ludziom dziś żyjącym pod Barnovem. O aktualnym stanie mówiłem już na wstępie.
Autor: Jindřich Machala
Okrašlovací spolek LUBAVIA
No Comment
Sorry, the comment form is closed at this time.